Podsumowanie treningów styczeń i luty 2023

biegowe podsumowanie lutego, trenerka biegania, plany treningowe

Coś ciężko wrócić mi do tych podsumowań. Zawsze stwierdzałam, że to jeszcze nie jest ten czas bo nic ciekawego (tak mi się wydawało) nie biegałam. Więc stwierdziłam albo teraz albo nigdy 🙂

Koniec zeszłego roku nie był dla mnie łaskawy. Po biegu 11 listopada zaczęła mnie lekko pobolewać stopa. Byłam u fizjo, zrobiłam kilka dni przerwy – niby było lepiej, ale ból powracał. Przez to prawie cały grudzień wychodziłam co drugi dzień  na rozruchy i nic innego nie robiłam. Z początkiem roku po regularnych ćwiczeniach ból ustąpił, jakby z nowym rokiem stopa odrodziła się na nowo. W końcu mogłam zacząć coś biegać.. ale po miesiącu tuptania nie było za wesoło.

Styczeń

Treningi początkowo (jak to po przerwie bywa) szły mi bardzo opornie. Przez pierwsze 10 dni robiłam tylko rozbiegania i małe zabawy biegowe, na których męczyłam się tak, jakbym co najmniej kończyła zawody, a nie LUŹNĄ zabawę.

Pierwszy ciągły zrobiłam w połowie stycznia. Dystans 5 km przebiegłam średnio po 4:23/km. Wydawało mi się, że nie ma aż takiej tragedii, do czasu kiedy tydzień później męczyłam 6km po 4;30. Po podbiegach nogi zakwaszone. Ogólnie pierwsze 3 tygodnie zastanawiałam się jak można być tak słabym 🙂

trenerka biegania, podsumowanie, trener

Ostatni tydzień zmienił trochę moje myślenie, kiedy udało mi się przebiec (co prawda tylko) 4 km ciągłego średnio po 4:16, kończąc ostatni km w 4:10 na dość wymagającej pętli w Lęborku. Ogólnie patrząc na styczeń bazowałam na rozbieganiach, małych zabawach, podbiegach i biegach ciągłych. Raz w tygodniu wpadało dłuższe wybieganie, na którym musiałam nieźle się namęczyć psychicznie, aby nie skrócić i nie wrócić do domu 😀

Koniec końców styczeń skończyłam  z liczbą 341km co jak na mnie było i tak całkiem fajnym wynikiem. Zwłaszcza, że roztrenowanie zamiast trwać 2 tygodnie przeciągnęło się do 6.

Luty

Po pierwszy przepracowanym miesiącu nie liczyłam na jakiś cud, jednak widziałam jakieś światełko w tunelu jeśli chodzi o postęp w treningach. Już na początku lutego zrobiłam 6km biegu ciągłego po śniegu, kończąc ostatni km w 4:13. Pierwszy tydzień zakończyłam też 19km wybieganiem z moim tatą, gdzie ostatnie kilka kilometrów biegliśmy już koło 4:40 i nawet fajnie się na nim czułam i nie chciałam skracać 🙂

trenerka biegania, trening, podsumowanie miesiąca

W drugim tygodniu trening nabrał trochę intensywności. Wpadła zabawa biegowa 10×30 sekund, dwie siły, dwa rozbiegania, ciągły (8km po 4:19/km) oraz małe tempo. Chociaż nie wiem czy tempo to nie za duże słowo… Zrobiłam 5x500m . Pierwsze 4 odcinki biegałam w tempie 4 min/km, ostatni przebiegłam w 1:38, czyli w tempie 3:16/km. Tętno zabójcze, ale trochę się tym ostatnim odcinkiem przewentylowałam.

Zostały dwa tygodnie do startu na 5km w Wiązownie. Stwierdziłam, że fajnie będzie wystartować i sprawdzić na co mnie stać. I jak to często bywa, kiedy zbliża się start Ide nagle łapie jakieś choróbsko. Zdażyłam zrobić jeszcze 3 treningi i niestety mnie też rozłożyło. Akurat wypadły mi 2 najwazniejsze treningi. Gdy wznowiłam je po chorobie nie czułam się najlepiej. Biegałam jak żółw. Od poniedziałku do soboty ani razu nie biegało mi się fajnie. W środę przed startem zrobiłam 4 km  biegu ciągłego po 4:17/km szału nie było, ale po tym treningu postanowiłam, że mimo wszystko pobiegnę w niedzielę.

Start

Niby nie stresowałam się tym startem, ale na rozgrzewce czułam że jednak jest inaczej. Nawet rytma nie potrafiłam zrobić, czułam,że nie przebieram nogami, byłam tak usztywniona. Zastanawiałam się nawet czy na pewno dobrze zrobiłam, że przyjechałam 🙂 bo widocznie choroba jeszcze “siedzi” w organizmie. Serio obawiałam się, że nie pobiegnę nawet 19:30…

Zaraz po starcie nie szalałam. Miałam zacząć pierwszy kilometr koło 3:50, zegarek pokazał 3:44. Delikatnie zwolniłam i ustawiałam się za sporą grupką. Bałam się, że zaraz gdzieś mnie zetnie. Drugi kilometr 3:47, trzeci z nawrotką, gdzie dałam się zamknąć i musiałam się zatrzymać na 2-3 sekundy wyszedł w 3:49. Po nawrotce próbowałam utrzymać tempo jednej dziewczyny, ale niestety było dla mnie za szybko i odpuściłam, Czwarty kilometr wyszedł w 3:47. Wiedziałam, że lecę na wynik plus minus 19 minut. Chciałam ostatni kilometr przyspieszyć ale zabrakło mi chyba odwagi. Stwierdziłam, że ruszę z 500. Też nie ruszyłam 🙂 Ostatecznie zaczęłam finiszować 300m przed metą. Ostatni kilometr pokonałam poniżej 3:40. Zegarek na mecie pokazał mi 18:49. Szczerze nie brałam takiego wyniku pod uwagę. W zeszłym roku pobiegłam 18:57, więc stwierdziłam, że w tym roku, po tak krótkich przygotowaniach i chorobie nie ma mowy o takim wyniku. Okazało się, że się myliłam.

start, bieg, trenerka biegania, trener, plany treningowe

Ogólnie bardzo się cieszę, że nie zrezygnowałam z tego startu. Wiem na czym stoję, i wiem też, że wcale nie jest tak źle jak mi się wydawało. Po ciąży (niestety) nie jest mi łatwo wrócić, ale skoro bez żadnych wielkich treningów na początku roku biegam prawie to samo co w zeszłym to mam nadzieję, że w końcu w tym roku zaliczę jakiś większy przeskok.

PS. W lutym przebiegłam tylko 288km.

A jak u Was?

Dajcie też koniecznie znać jak oceniacie wpis, bo dawno nie pisałam 🙂

 

3 2 votes
Article Rating

Kamila

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments