Pisząc to podsumowanie myślałam, że luty wyglądał gorzej. Koniec końców nie był taki zły, jednak mimo wszystko cieszę się, że się kończy. Liczę na lepszy marzec pod względem ilościowym jak i jakościowym. A jeśli jesteście ciekawi co było nie tak, a co na tak w tym miesiącu to zapraszam do lektury.
Kiepski początek
Wracając do treningu. Nie pomyślałabym,że w lutym będę miała aż tyle przerw. Pierwszy tydzień wracałam po chorobie (gorączka przez kilka dni) więc w planie tylko same rozbiegania. Nigdy wcześniej nie miałam czegoś takiego, aby po przeziębieniu biegać na bardzo wysokim tętnie i głośnym oddechu. Na szczęście po trzech dniach męki było już lepiej. W kolejnym tygodniu wpadły akcenty. Siła, zabawa biegowa, ale to by było na tyle. Nie pisałam Wam o tym wcześniej, ale trzy dni przed biegiem dla par, dopadł mnie okropny ból nerki, widocznie gdzieś musiało mnie przewiać. Do samego końca zastanawiałam się czy mam biegać. Niby było trochę lepiej, ale nafaszerowana lekami wiedziałam, że nic konkretnego nie pobiegnę. A w tym biegu liczy się suma czasów kobiety i mężczyzny, więc trzeba dać z siebie wszystko.
Bieg dla Par
Stojąc na starcie, wiedziałam, że będzie bardzo ciężko powalczyć o zwycięstwo. Para, która była naszym najgroźniejszym rywalem to także Medaliści Mistrzostw Polski. Ola to min. Mistrzyni Polski w biegach przełajowych. Wiedziałam, że Emil coś nadrobi ale nie wiedziałam czy będzie to pół minuty, czy półtorej. Ostatecznie skończyło się na minucie. Natomiast ja z każdym kilometrem sporo traciłam. Biegło mi się ciężko (Całość przebiegłam średnio po 3:58) Wiedziałam, że Ola jest przede mną z półtorej minuty. Zdziwiłam się kiedy Emil 500m przed metą, krzyczy mi,że nie widział Oli. Gdy przybiegłam na metę, faktycznie jeszcze Jej nie było. Miała pecha i pomyliła trasę, zamiast 5km zrobiła 6. Chcieliśmy podzielić nagrodę, bo wiedzieliśmy, że normalnie byśmy przegrali, jednak druga para nie chciała się na to zgodzić. Niby wygraliśmy, ale nie do końca się z tego cieszyliśmy. Fajniej było by wygrać w bezpośredniej walce. Myślę, że dokładnie wiecie o czym mówię.
“Trochę” lepszy koniec
Po biegu dla par udało się fajnie przepracować kolejny tydzień. Łącznie wyszło prawie 80 km. To był mój drugi wynik jeśli chodzi o kilometraż w tym roku – jak widzicie mało u mnie tych kilometrów. Wykonałam kilka fajnych jednostek: 6km biegu ciągłego po 4:19/km, siłę, odcinki 150 i 400m. Prędkości jeszcze nie te co kiedyś, ale już jakoś to wyglądało. Dla przypomnienia ostatni odcinek 150m przebiegłam w 26 sekund, a 400m w 1:15.
Ostatni tydzień przed startem miał być trochę luźniejszy. Niestety choroby dziecka są wpisane w życie rodzica i tak zamiast wypoczynku od środy nosiłam Ją na rękach. Dopadła ją grypa żołądkowa. Domyślacie się, że głównie nieprzespane noce zrobiły swoje. Czułam się zmęczona i zastanawiałam się czy startować. Sytuacja z Ukrainą tez mnie gdzieś dodatkowo przybiła…
Finalnie stanęłam na starcie. Wyszło 18:57 – w końcu złamałam 19 minut na atestowanej trasie, półtora roku po porodzie. Wiadomo, że mogłoby by być lepiej, ale cieszę się że mimo problemów potrafię ze startu na start coś tam urywać. Dodatkowo cały dystans przebiegłam równo i to mnie cieszy najbardziej. Kolejne starty dopiero w kwietniu. Potrzebuję wyciszenia i spokojnego treningu.
Luty w liczbach:
- kilometry w miesiącu: 245
- największy tygodniowy kilometraż: 78
- starty: 2
- zwycięstwa: 1
- czas 5km: 18;57
Dajcie koniecznie znać, co tam u Was! 🤗
PS. Jeśli chcecie przeczytać jak wyglądał styczeń w moim wykonaniu zapraszam tu klik
A jeśli szukacie fajnego i w dobrej cenie weekendowego obozu to wszystkie informacje znajdziecie tutaj
BWER Company is committed to advancing Iraq’s industrial sector with premium weighbridge systems, tailored designs, and cutting-edge technology to meet the most demanding applications.